Wielki format, czy to znaczy od razu, ze wielka fotografia ? Niestety nie, bo aparat to tylko narzędzie( wielkim formatem, można robić większe gnioty 😉 ) Ale to już jest inne narzędzie. Dające więcej możliwości, ale też możliwości popsucia czegoś w procesie od przygotowania materiału – naładowanie kaset filmem, poprzez akt twórczy – naświetlanie, kończąc na wywołaniu i produkcji odbitek. Tak piszę o odbitkach, bo wiele osób fotografię kojarzy jedynie z plikami cyfrowymi i tym co na ekranie.
Chwaliłem się ostatnio pokrótce nowymi zabawkami, dziś coś więcej o nich. Przedstawiam najpierw „mały” wielki format, czyli 4×5 cala .
Co daje nam w przeliczeniu około 10×12 cm, bo nie jest to idealny przelicznik z cali. Porównując światłoczułą matrycę np. matrycy APS-C 22,2×14,8 mm lub pełno klatkowy Full Frame 36×24 mm to… nie ma czego porównywać 🙂 Wielkość światłoczułego materiału jest nieporównywalna. Ale dla mnie to możliwość manipulacji płaszczyzną ostrości jak i perspektywą, są głównym powodem, dlaczego chciałem się zmierzyć z WF- wielkim formatem. Posiadam cyfrowy aparat APS-C, który jest poręczny w podróży i fotografii studyjnej w domowych warunkach. Jakość i tak daje możliwość produkcji wydruków pół metra i więcej 😉 Klisza, to znów lekkie spowolnienie, zastanowienie się nad wszystkim co w kadrze, to proces wywoływania i wykonywania odbitek w ciemni – pełna kontrola i własnoręczna praca.
Drugim z wielkiego formatu, to 18×24 cm – to dopiero kawałek negatywu będzie 😉 Takie odbitki ludzie dziś rzadko robią, a to jest negatyw. Ja planuje popracować docelowo na Mentorze z techniką mokrego kolodionu. Jak wyjdzie… zobaczymy.
Na koniec zostawię kilka przeróbek domorosłego technika 😉 Nie mogłem się doczekać na spróbowanie jak działa WF i skonstruowałem sam płytkę obiektywową pod Tessara 250 do 4×5 oraz płytkę pod mocowanie Canona w miejsce matówki Toyo .
Pierwsze foty na szybko z WF cyfrowo 😉 Wiem, ze to nie to samo, co pełny obraz z 4×5, ale jak potrzeba to jest szansa pstryknięcia cyfrą 😉 Oczywiście mocna praca miechem, więc na tak małym zdjęciu jak tu w sieci, trudno po tych gałęziach znaleźć ostrość, bo ze względu na przechyły jest w różnych miejscach kadru – coś od czego odzwyczaiły nas cyfrówki 😀 Ostatnio efekty tilt-shift bija rekordy popularności w time-lapsach, to można podejrzeć o co chodzi z efektem selektywnego ustawienia ostrości – nie jest równoległy do materiału światłoczułego.