Podróże nieodłącznie kojarzą się ze zdjęciami. Tam byłem, wygląda to tak i tak… Już w poprzednim wpisie o podróżowaniu – KLIK pisałem, że wcale nie jest to tak proste – zrobić ciekawe zdjęcia z podróży. Ja ostatnio zdjęcia robiłem w podróży. Jak zawsze jest to pewien kompromis, pomiędzy zdjęciami i zwiedzaniem, bo żeby robić przyzwoite zdjęcia trzeba być w danym miejscu o właściwej porze dnia, mieć dobrą pogodę, wybrany kadr itp itd. Co np. przy „zwykłym” zwiedzaniu nie jest niezbędne, bo czy zobaczymy budynek o wschodzie czy zachodzie, a może w samo południe, dla architektury nie ma znaczenia. W ostatniej podróży postanowiłem nieco zwolnić i porobić znów timelapsy oraz co ważniejsze zdjęcia średnioformatowym aparatem.
Analogowa fotografia ciągnie mnie coraz bardziej, bo w tani sposób można używać dużych materiałów światłoczułych, które z kolei przekładają się na wysoką rozdzielczość, jak i rozpiętość tonalną. Własnoręcznie wykonane zdjęcie, wywołana klisza oraz odbitka dają satysfakcję, że posiadamy kontrolę nad całym procesem twórczym. Z jednej strony większe możliwości, ale z drugiej, więcej okazji by coś zepsuć 🙂
Z pewnością ANALOG IS NOT DEAD !
Teraz na przykładzie kilku zdjęć historia ich powstania i trochę techniki …
Zawędrowaliśmy do Bad Water Basin w Death Valley National Park. Słońce było nadal bardzo mocne i popołudniowe, więc lekko już opadało w kierunku horyzontu, ale IMHO, gdybym mógł to wybrałbym wcześniejszą lub późniejszą porę, bo wydobyłoby przyjemniejszą fakturę grud ziemi i soli. Ale jak to w podróży miałem tu i teraz… Postanowiłem pocztówkowe zdjęcie zrobić razem z Zouzą, bawiąc się cieniem. Szeroki kąt obiektywu 10-20 sigmy + polar dla przyciemnienia nieba. Taka pocztówka dla znajomych 😉
Powyższe zdjęcie jest przykładem szczęścia i tego jak mu pomóc. Popołudniowe słońce coraz niżej na horyzoncie i chmury przemykające po niebie. Wybrałem się dalej na teren wydm, Zouza zawróciła, bo 50 stopni Celsjusza, nie dają komfortu egzystencjalnego 😉 Ja z plecakiem i sprzętem twardo do przodu. Porobiłem kilka innych ujęć wydm, piasków, skamielin itp i zobaczyłem że się zbliżają chmurki a z nimi tworzą się pasma „światło-cieni” na tej olbrzymiej przestrzeni. Wypatrzyłem te korzenie, które chciałem mieć w kadrze, ustawiłem się tak, żeby mieć „czyste tło” i … czekałem. Pierwsze chmury nie dały takiego efektu jak oczekiwałem. Pomyślałem, że może trzeba się zbierać. Jednak coś mnie tknęło i poczekałem na kolejna partię, która zagrała tak jak chciałem i złapałem przyjemny dla mojego oka układ ciemne-jasne. ISo 100, F8 , 1/125 s , 24mm na cropie – obiektyw canon 24-70 mm 2.8
W starej opuszczonej mieścinie po górnikach, którzy przybyli tutaj w gorączce złota, pląsałem się miedzy ruinami domów- czy raczej zbitych z desek bud, aż za lekkim wzniesieniem znalazłem ten wrak. od strony domu nie wyglądał interesująco, ale jak obszedłem to napis „robił zdjęcie”. Ja – maniak motoryzacji- musiałem zrobić mu zdjęcie. Prosił się, by ktoś go kochał. Pierwsze przymiarki i … słabo strasznie, bo tło mocno rozświetlone, co widać po górach z prawej strony, a auto w cieniu. Różnica jasności i koloru – zupełnie inny balans bieli. Powędrowałem do autka po lampę, posprzątałem nieco śmieci przed autkiem i dopaliłem w kadrze sam napis. Zaczęło być ciekawie. filtr polaryzacyjny + błyski dały rade wyrównać różnice jasności oraz nieco ożywić kolorystykę. Pozostała korekcja balansu bieli wykonana w Lightroomie. Mógłbym mieć taki obraz nad biurkiem- jakbym miał miejsce 😉 Iso 400 , F 4 , 24 mm, czas 1/200 s . Obiektyw canon 24-70 mm 2.8
Ostatnie zdjęcie z Arches National Park, do którego wracam … bo tak się układa już 3 raz i za każdym razem jest to niesamowite miejsce ! siedzieliśmy z Zouzą, gdy mój cyfrak z pilotem robił miarowo zdjęcia do timelapsu – jeszcze co prawda żadnego nie złożyłem, ale… ramy czasowe dojrzewania moich zdjęć, to na inny wpis 😉 – słońce zaczęło zachodzić za skały, po jednej stronie doliny na ścianie widać odcięcie światłocienia. Przemykali turyści zajeżdżający na parking i wysiadający, żeby zrobić zdjęcie i … dalej w drogę, bo tyle do „zobaczenia” 😉 My tak siedzieliśmy i pomyślałem, że można średniakiem coś pokombinować. Nie miałem jednak jak zmierzyć światła :/ ale od czego są turyści ! Poprosiłem jedna panią o to czy mogę zobaczyć jakie czasy naświetlenia bym potrzebował, bo chcę zrobić zdjęcie na kliszy bez światłomierza. Najpierw pani nieufnie podeszła do pytania,bo do końca nie rozumiała o co proszę. I dla złośliwych adnotacja – nie problemem nie był mój angielski ! 😉 Ale przemogła się i pożyczyła mi aparat gdyż nie wiedziała jak zmierzyć przy iso 100 f4 😉 Myślałem, że pytam kogoś kto wie jak robić zdjęcia, co sugerowałby Canon 5d MK III, ale jakież było moje zdumienie, gdy zobaczyłem ustawione parametry na zielony kwadrat – małpka automat – i najtańszy kitowy obiektyw. Ale nie było co roztkliwiać się nad tym, że sprzęt mają ludzie nie potrafiący go używać, podczas gdy wielu zdolnych nigdy go nie posiądzie z pieniężnych powodów. Ot taki to już porządek na świecie. Zmierzyłem, grzecznie przełączyłem na małpkę i podziękowałem. Zdjęcie wyszło bdb , zarówno moje jak i Zouzy. Niestety nie posiadając skanera prze fotografowałem kliszę, żeby pokazać wam tutaj ten kadr 🙂 no niestety analogowe zdjęcia w cyfrowym świecie nie oddają klimatu fotografii… może kiedyś będzie okazja pochwalić się odbitkami… może kiedyś 😉 Ilford FP4 plus ISO125 , F4, czas… nie zapamiętany. Szkło Biometar 120 F2.8 na Pentaconie Six.