Długa chwila milczenia. Długa przerwa od pisania. Miało być pisane analogowo, na kartce papieru, ale nawet na to brak czasu, wygrywa presja czasu, wpis miał być w poprzedni weekend, zatem i tak obsuwa, nie czekam dalej tylko wrzucam cyfrowo o analogowym świecie …
Przez zawirowania życiowe, jakie zafundował „tatuś” rodzinie, nie zrobiłem żadnej sesji od wczesnej wiosny. Dowiedziałem się za to, ile prawdy jest w powiedzeniu, że z rodziną najlepiej na zdjęciu – zwłaszcza z tą z Rypina. Wiele planów zwyczajnie nie wypaliło. Wiele okazji musiało przejść koło nosa.
Pomału wychodzę na prostą razem ze zdjęciami. Pojawiły się nowe zdjęcia z Meksyku – będzie ich jeszcze więcej niebawem. Na razie ciągle pokazuje to, co było w szufladzie, bo nowego nic nie przybyło. Odszukuje zdjęcia zaległe, choć część „uleciała” przy zmianie dysków ;( . Niestety, część kasowałem robiąc miejsce pod ważniejsze rzeczy, na zasadzie mniejszego zła, wybierałem te mniej ważne. Staram się myśleć o nowych pomysłach. W głowie kilka planów jest, ale zobaczymy jak z czasem wyjdzie, bo tego mi najbardziej brakuje.
Przy okazji remanentów i porządków spojrzałem na swoje stare zdjęcia, stare klisze, stare stykówki, stare aparaty i postanowiłem je odkurzyć. Pierwszym z pomysłów było zabranie sprzętu do innej pracy, skoro nie mogę robić zdjęć poza tamtą pracą. Zabrałem zatem zdjęcia ze sobą na obóz młodzieżowy i dawałem młodym podopiecznym aparat z załadowana czarno białą kliszą. Efektem tego są 3 klisze, bo część nie wyszła, bo nie przewijał filmu jeden z aparatów. Patrzyłem z boku, starając się najpierw nie przeszkadzać, nie kierować, by nie zaburzać dziecięcej kreatywności, ale zdumiony zauważyłem, ze te dzieci nie wiedzą czego zdjęcie mogą, chciałyby zrobić. Mają przecież telefony z aparatami, więc… to nic nowego. Mnogość, dostępność obrazu rodzi przesyt i bezrefleksyjność. Można zrobić 50 ujęć, bo później się je wykasuje. Klisza uczyła dzieci, jak i mnie ciągle 😉 -pokory. Mam tyla a tyle klatek, powiedzmy każdy miał po 3-5 strzałów na kliszy. Potem zmiana. Musiałem zatem lekko popchnąć w kierunku portretu, a zrób zdjęcie któremuś z kolegów, koleżanek. Czasem krajobrazu, zobacz jak ten strumyk fajnie bulgocze przy kamieniu, może fajne zdjęcie by było. Czasem abstrakcji – ale te linie okien się fajnie układają i jeszcze odbicie w szybie się pojawia. Przypominały się mi moje własne początki z aparatem 🙂
Firmy fotograficzne wieściły zmierzch analogowych form, ale te jakoś potrafią przetrwać próbę czasu. Niektórych filmów nie kupimy, niektórych papierów brak na rynku, ale są i takie firmy które wracają z produkcją materiałów. Możemy spotkać się z ciekawymi projektami jak np. „silver & light” Iana Ruthera – klik po FILM , który przywraca popularność ambrotypom. Ostatnio zapanowała swego rodzaju moda, każdy chce spróbować – chcę i ja ! Sam chciałem zgłębić tajniki tej techniki, ale WSF skutecznie mnie wyhamowała o czym w innym wpisie o TU.
Kolejny przykład to klik na stronę lub nawet po FILM .Pomysł fotografa Dennisa Manarchy-iego pod tytułem „Vanishing cultures”. Chciał zbudować aparat, którym mógłby wykonywać ogromne portrety ludzi wymierających kultur, zawodów, ras. Potrzebował do tego specjalnych rozmiarów materiałów liczonych w metrach kwadratowych. Pozwalało mu jak sam opowiada uzyskać niespotykaną skalę detali, których nawet najnowsze cyfrowe technologie nie pozwalały uzyskać.
Tak zbiega to się z czasem, kiedy sam sięgam do klisz coraz częściej. Mały obrazek sporadycznie, częściej średni. Poczyniłem przymiarki ku wielkiemu formatowi. Ale czasu trzeba by móc zaprezentować tutaj efekty. Ciągnie do kliszy trochę na zasadzie przekory cyfryzacji i spłycania, bo cyfrakiem każdy robi bez namysłu i potem masakruje zdjęcia w Photoshopie. To zwrot w kierunku bardziej świadomej fotografii. Poświęceniu czasu na dopracowanie pomysłu bo klatek będzie 1-2 może 12 😉 jak będzie czas i dodatkowa klisza, może 24 😀 ale to nadal nie to co 200 zdjęć, które się robi, JA TEŻ !, bez mrugnięcia okiem. To inny klimat, inna ziarnistość, inny bokeh, czyli rozmycie tła, inna plastyka.
Pochwalę się, że na wakacje zabrałem ze sobą średniaka – a naprawdę daleko zajechał 🙂 – i mam efekt w postaci 6 wywołanych klisz i jednej siedzącej jeszcze w aparacie 😀 Tylko na skany czasu brak :/
Szczytowe osiągnięcie moje analogowe. Zamysł i wykonywanie w ciemni, oba zdjęcia analogowe, poprawki kosmetyczne przy wklejaniu w komputerze, zdjęcie ad 2004- może 2005 rok 🙂
W ramach wychodzenia na prostą obiecuję, że postaram się uwinąć w październiku, z zapowiedzią efektów średnioformatowych wakacji i może jakaś sesja się trafi 😉