Zapisałem się na warsztaty z mokrego kolodionu na 9/10 marca w WSF, bo coraz bardziej ciągnie mnie do analogowej fotografii, jako taki drugi tor, trochę innego myślenia i podejścia do obrazu. Nie mówię, że jedno jest lepsze od drugiego. Jest po prostu inne. Lubie i robię – analogowo i cyfrowo. Ale nie o tym tutaj….
Zaklepałem sobie weekend, bo pod pasował mi termin. Jak znalazł wymarzony termin, z niczym nie kolidujący! Przelew 28.02.13 poszedł. Wszystko fajnie, ale tylko do czwartku przed warsztatami, kiedy to otrzymałem info, że nie zebrała się wystarczająca grupa osób itp. itd… odwołują zajęcia :/ No po bandzie trochę, ale myślę ok. życie, trudno, zdarza się najlepszym. Na następny termin zaproponowano dołączenie mnie do listy – przystałem. Kasa została u nich na koncie.
9.04.13 otrzymuję informację, że na warsztaty jeszcze wolne miejsca na 27/28 kwietnia. Myślałem sobie, że trochę ich marketing szwankuje, że wysyłają zaproszenie na warsztaty komuś kto na nie zapisany, ale myślę taka era, wygodnictwo – idzie z automatu z listy mailingowej. Kiepskie podejście do klienta, ale … masowość ma swoje plusy i minusy. Wykorzystałem tego maila by potwierdzić, że tym razem na pewno warsztaty się odbędą. Skrobnąłem @ : ” Rozumiem tego maila jako potwierdzenie terminu i zapewnienie, ze tym razem warsztaty się odbędą ? :)”
Otrzymałem odpowiedź 10.04 : ” tak, termin jest potwierdzony.– pozdrawiam Sekretariat WSFoto ” – wykreśliłem imię i nazwisko – bo to tylko do wiadomości dyrekcji WSF.
Zaklepałem zatem sobie drugi termin, choć pogoda zacna na jakiś plener, rower, początek majówki – opcji mnogość… ale dobra , powiedziało się A , trzeba zrobić B. Spakowany, w auto i śmigam między niedzielnymi kierowcami wyjeżdżającymi z bazarów, ogródków i domostw. Dojeżdżam do „stolycy”, mijając przygotowania do maratonu rowerowego i jestem pod WSF… Pierwsze złe przeczucie… podjeżdżam i jestem jedynym autem pod siedzibą. Wy tarabaniłem się już podejrzliwy. Dzwonie domofonem, cisza…. Myślę o kurde – zonk, może nie doczytałem, że to w innym miejscu, ale nie… Dzwonie zatem pod nr na drzwiach – w sprawach pilnych – i dowiaduję się, że warsztaty nie odbędą się, bo … zgadnijcie 🙂 NIE ZEBRALI się chętni 😀 Pan stwierdził, że to nie możliwe, że nie odwołano zajęć. Czyli to ja jestem dziwny, bo się do drzwi WSF dobijam z nim rozmawiając! Krew mnie zalewa, bo to już przegięcie, drugie podejście i takie traktowanie. Można wybaczyć pierwszy termin, choć późno odwołany, przełknąłem temat. Teraz nie odpuszczam. Opisuję sytuację i niech informacja idzie w świat !
Jeżeli chodzi ci po głowie uczęszczanie do lub jakiś warsztat, czy spotkanie prowadzone przez WSF – WYBIJ TO SOBIE Z GŁOWY ! Dawno nie spotkałem się z taką niekompetencją i brakiem szacunku dla drugiego człowieka. Dzięki WSF mam rozwalony weekend, bo zupełnie inaczej zaplanowałem czas ja i moja Zouza vel żona.
Mam maile, telefony i dowody przelewów na potwierdzenie swoich słów – dla dociekliwych pokażę, a już zaraz lecą na @ osoby do której dzwoniłem 🙂