Canon 5d mkIII i Nikon D800

Zawsze wśród fotografów toczyły się i będą się toczyć dyskusje, o tym czym fotografujemy. Jakie body, jakie szkła, jakie lampy używamy itd. Kolejna odsłona właśnie ma miejsce kiedy to Nikon wypuścił nowe body d800, a Canon odpowiedział 5dmkIII 🙂 Z boku pozostają wyznawcy to Sony, a to Pentaxa, a to Leici , ale są w mniejszości. Główny nurt kręci się wokół tych dwóch firm, jak polityka w Polsce wokół PO i PiS.

W poprzednim wpisie wspominałem o swojej drodze sprzętowej, bo to wiązało się z edukacją moją w fotografii w ogóle. Siedzenie w ciemni nauczyło mnie wiele i po dziś dzień, wykorzystuje tam zdobytą wiedzę, również w dobie cyfrowego sprzętu. Moje zdjęcia wykonane cyfrą i analogiem, w czym się różnią? To pytanie o różnice chodzi mi po głowie ostatnimi czasy. Największą różnicę jaką dostrzegam, to ziarnistość związana z czułością matrycy i kliszy – tyle o jakosci. Klisza daje pewien nie podrabiany efekt ziarnistości. Czego szum cyfrowy nigdy nie zastąpi. Przechodziłem z Canonem kolejne modele DSLR (cyfrowy aparat małoobrazkowy , pełno klatkowy jak i o pomniejszonej matrycy tzw. „Crop”) od d30 do 40d obecnie, i przymiarkami do FF – dla głębi, rozpiętości tonalnej i wysokiego ISO. Obserwuję ogromny postęp w możliwościach robienie zdjęć przy słabym świetle. ISO goni już w tysiące,ba nawet setki tysięcy. Jednak patrząc na swoje zdjęcia przy okazji wybierania do portfolio na stronie, zauważyłem jedną rzecz, że dobre zdjęcia nie zależą od aparatu jakim je wykonałem. Zależą od pomysłu i uchwycenia tego na kliszy/matrycy – to już czym i gdzie jest bez znaczenia. Robiłem zdjęcia w projekcie „Ja w twoim obiektywie” zarówno na kliszy jak i DSLR. Zdjęcia cyfrowe, są może bardziej wygładzone, może możliwości ich edycji większe, ale … Wiem, że teraz porównuję „cropa” do średniego formatu na kliszy, zatem materiał światłoczuły jest niewspółmiernie większy, co sprzętowi puryści odrzuciliby, jako podstawę do wyciągania wniosków jakościowych, ale specjalnie to czynie. Porównuję tutaj średni format, gdyż cena jego zakupu jest nie współmiernie niska do zakupu cyfrowego DSLR, a wiele osób jakby nie zauważało takiej opcji. Średni format na kliszy daje inny obraz, pod względem GO, kadrowania – to na pewno, ale też sposób rozmywania tła – tzw bokeh, jest inny, bardziej miękki i plastyczny, niż w cyfrowej odbitce. Obecnie dyskusje znów trwają o Canon 5dmkIII i Nikon d800, a o kliszy nikt nie wspomina. Bo klisza jest dla zupełnie innej klienteli. Tych co robią bardziej świadomie zdjęcia, wolniej, z zamysłem, z włąsnej potrzeby. Nie mówię, że lepsze. Ale to ludzie, którzy odrzucają świadomie pogoń za mpix, fps, itp. Dla których ważniejsze jest to co i jak przedstawiają. Bo dobre zdjęcie jak udowadniali niektórzy, można zrobić i iPhone 🙂 Tutaj link do Lee Morisa z Fstoppers i jego sesja telefoniczna – http://fstoppers.com/iphone

Dlaczego i kiedy używam DSLR, a kiedy średniego formatu na kliszy. Odpowiedź nie jest łatwa i jedyna słuszna, bo jest to bardzo subiektywny punkt widzenia. Otóż na klisze decyduję się, gdy mam pełny projekt tego co chcę osiągnąć, a klisza będzie dopełnieniem tematu i stylu, a także co ważne gdy mogę sobie pozwolić czasowo na luksus pracy na kliszy. Spokojne pomiary, ustawienie itp. Ważne, że na kliszy robię zdjęcia tylko przy świetle zastanym. Raczej decyzja czym robić, jest wynikiem doboru środków do zamierzonego efektu, niż inne racjonalne przesłanki. Wywoływanie klisz, skanowanie, jest po części uciążliwe, ale nie trzaskam 10 rolek na sesji, tylko 2-3. Jak by się nie zapierać klisza uczy dyscypliny i myślenia. Tego nie może zabraknąć i przy cyfrze, ale… no właśnie – kto próbował ten wie. Oczekiwanie na wywołanie kliszy jest też pewnym dreszczem emocji, czy aby wszystko się zgrało- światło, ostrość, emocje, czy mimika modela/ki. Tego na cyfrze nie ma, ale za to jest łatwość podglądu, szybkości edycji obrazu, wprowadzania poprawek i improwizacji. Łatwa praca w świetle błyskowym, to jak dla mnie świetna baza do eksperymentów – dlatego tak lubię DSLR. Nie wyobrażam sobie dziś robienia portretów w stylu beauty na kliszy, bo jej ziarnistość nie koresponduje z tematem. Ani na kliszy robienia zdjęć z turnieju tenisa. Chociaż tutaj, przy 6,5 fps (frames per second) w 40d nadal wolałem użyć trybu single photo niż serii, gdyż w serii nie kontrolujemy odstępów, leci to z automatu. Łatwiej mi było złapać zawodnika z piłka na rakiecie, – gdy kontakt trwa kolo 4/1000 sekundy – w trybie pojedynczym niż seryjnym. Ktoś odpowie, że są takie co robią 20 fps, ale ja nadal twierdzę, że łatwiej będzie uchwycić TEN moment jedna „dobrze wstrzeloną klatką”. Kiedyś reporterzy robili to samo na kliszach i mogli pokazać momenty jakie oglądamy dziś, z aparatów z 20FPS, wiec to nie mus 🙂

Zatem w moim przypadku staram się łączyć to co daje mi średni analogowy format- pewna ziarnistość, mała głębia ostrości, plastyczność tła i to o czym jeszcze nie wspomniałem – średnim robię czarno białe zdjęcia, więc z założenia inaczej ma to wyglądać. Rzadko kiedy sięgam do zamiany koloru na czarno biały, jak coś fotografuję w kolorze, to takie ma być. Cyfra, natomiast, to błyskanie- strobing, zdjęcia wygładzone, szybkie, eksperymenty – raczej na cyfrze. Powiedziałbym nawet, że na kliszy robię z wewnętrznej potrzeby 🙂 Możecie to nazwać tęsknotą za starymi czasami, snobizmem, modą, ale i tak nie przestanę 🙂 Chyba, że… ktoś mi za sponsoruje cyfrowy średni format 🙂 ostatnio zapanowała taka moda wśród „guru fotografii”. Ale racjonalnych powodów użył Zack Arias, którego wpis sprzętowy polecam dla odróżnienia crop, FF i średniego formatu 🙂 http://zackarias.com/for-photographers/gear-gadgets/why-i-moved-to-medium-format-phase-one-iq140-review/

Ja dokładam na konto przewagi cyfry nad Klisza, coś co ja nazywam rozbiegówką, jeżeli ktoś stoi przed moim obiektywem po raz pierwszy i jest nieco spięty, to robię serię zdjęć w celu ustawienia światła, aparatu, tła i innych rzeczy zagadując przy tym, a skoro nie robię zdjęć to i modele nie pozują i nie przybierają sztucznych póz. Wiele razy udało mi się złapać TO zdjęcie w rozbiegówce 😉 Oczywiście nic nie zastąpi ukierunkowania modela lub modelki na cel naszych zdjęć, ale… to taka zawsze wartość dodana sesji. Często wychodzą z rozbiegówek lubiane przez fotografowaną osobę zdjęcia, a o to chyba chodzi 🙂 Na kliszy raczej zdjęcia robione są od początku do końca „na poważnie” i ciężko wmówić, że od tak naciskamy spust czy wężyk wyzwalający 😉

Morał z tej historii jest taki, że ważniejsze co i jak fotografujemy niż czym*.

*Chyba, że potrzebujesz mieć wydruki liczone w metrach i genialnej jakości 😉 Ale ile osób to czytających tego potrzebuje ?

Be Sociable, Share!
Posted in Bez kategorii, Strobbing, flash, błyskanie, people Tagged , , , , , |

Pisuk – Tomaszewski w DSH

Maciej Pisuk i Tomasz Tomaszewski, a może powinienem napisać versus ? Na spotkaniu, o którym chcę napisać, prowadzący – Adam Mazur, po lewej na zdjęciu – chyba rozstrzygnął ten dylemat siadając z boku i pozwalając aby to każdy sam rozstrzygnął ten dylemat wedle własnego osądu. Ja dostrzegam różnica u obu fotografów. Mimo, że Pisuk broni się by być nazywany tym mianem, czy tego chce czy nie, nim jest. Co jest profesjonalne, a co amatorskie to już bez znaczenia – jest fotografem. Nawet Pan Tomaszewski nieśmiało zachęcał jednak, do postawienia tutaj kropki w zdaniu twierdzącym. Naciskasz spust migawki, jesteś fotografem, a dopiero odzew na pokazanie tych prac będzie świadectwem ich poziomu i dawki emocji, jakie ze sobą niosą i zapłaty za nie w formie nagród czy tantiem.


Mazur Pisuk Tomaszewski

 

Spotkanie to miało na celu pokazanie pracy fotoreportera. Obaj pokazali przejmujące zdjęcia ludzi wyobcowanych, z poza zwykłego obiegu informacji, kultury. Ludzi, którzy są spychani na margines poprzez stereotypy, brak świadomości, miejsce w którym się urodzili czy pochodzenie. Tomaszewski pokazał Cyganów – Romów, a Pisuk mieszkańców Warszawskiej Pragi. Status cyganów w Polsce jest łatwo opisać – niechciani, nielubiani, nierozumiani. Mieszkańców Pragi łączą podobne emocje, wywoływane w reszcie społeczeństwa, pomimo narodowości polskiej. Stereotyp, najgorszej ulicy stolicy wisi nad Brzeską od lat. Fotografie, a przede wszystkim historie dopisywane przez Pisuka do poszczególnych prac, próbują to przekleństwo odczarować. Wydawałoby się, że wiele ich łączy, podobne prace, podobne tematy, ale jednak zauważalnie inne emocje. Pisukowi głos się lamie, gdy mówi o swoich znajomych z Brzeskiej. Nazywa ich relacje nawet przyjaźnią. Spędzali ze sobą ważne życiowe chwile, komunia, ślub, boże narodzenie. Ich relacje nie kończyły się jedynie na projekcie fotograficznym. Trwają nadal, Pisuk nie przestał tam przebywać. Dla niego to ciągle trwa. Robi zdjęcia z potrzeby, z własnych życiowych dylematów, z wewnętrznej potrzeby. Zdjęcia niejako gotowe trafiły do obiegu kultury, gdzie spotkały się z bardzo dobrym, mocnym odzewem. Osoba Pisuka pojawiła się w galerii CSW – miejscu zarezerwowanym zazwyczaj do osób z wyrobionym nazwiskiem. Po drugiej stronie mamy Tomasza Tomaszewskiego, który fotografią zajmuje się zawodowo kilkadziesiąt lat, za którym stoją największe agencje – choćby wymienić tu National Geographic. Który realizuje projekty od a do z na terenie całego świata . Jak sam opowiadał – jedzie w dane miejsce, żeby przedstawić materiał o tym miejscu i tych ludziach. Robi to z własnej potrzeby, ciekawości, poszukując odpowiedzi na nurtujące go pytania. Projekt ma określony czas i miejsce zazwyczaj, nawet jeżeli są takie, które trwają latami na różnych kontynentach. Czy to mowa o Romach czy projekcie o fabryce cukru, jest to pewien rozdział, który ma początek i koniec. Mimo to mówi, że jest tak, że może wrócić w każde miejsce, w którym był i spotkać się ponownie z tymi ludźmi. Jednak to jest już inna relacja niż u Pisuka. Tomaszewski wchodzi w jakieś środowisko i z niego wychodzi. Pisuk jak na razie ciągle tkwi w Pradze i na ulicy Brzeskiej. Nie wygląda nawet by miał ochotę się dobrowolnie stamtąd ruszyć!

Kolejna różnica między panami wypłynęła, gdy Tomaszewski skrytykował przekazywanie nagrody w postaci tantiem, czy nagród, dla mieszkańców Brzeskiej – nazywając to próbą odkupienia poczucia robienia czegoś niegodziwego. Tomaszewski uważa, że Pisuk ma prawo pokazywać zdjęcia i brać za nie nagrody i pieniądze, bo nie zrobił nic złego, nic wbrew woli mieszkańców. Stara się wręcz im pomóc poprzez walkę ze stereotypowym postrzeganiem tego miejsca, pokazując ludzi i problemy, z jakimi borykają się mieszkańcy Brzeskiej. Pisuk wychodzi z założenia, że uważa mieszkańców Brzeskiej jako współautorów, którym chce pomóc. Jeżeli zdjęcia przyniosły pieniądze, to te pieniądze wracają do bohaterów prac. Za to mogą kupić rzeczy, na które ciągle brakuje im pieniędzy. Realizuje w ten sposób ich potrzeby podstawowe, nie trwoni ich. Sam pracuje poza fotografia, wykonuje, jak to określa zwykłą prace mając nieporównywalnie wyższy komfort życia od fotografowanych osób. Fotografii nie traktuje w tym kontekście jako pracy. Tomaszewski pod tym względem jest na innym biegunie. Fotografia to praca, którą wykonuje i która daje mu chleb. Nie ma złudzeń, że jego zdjęcia mają aż taką moc, że zmienia świat. Raczej punktuje problemy, których społeczeństwa nie chcą zauważać, które są niewygodne, pomijane. Ale za które bierze pieniądze. Uważa, że takie dzielenie się pieniędzmi, sugeruje chęć odkupienia win czy naprawy czegoś złego. Płacenie za zdjęcia w reportażu nie powinno mieć miejsca, bo nie jest już reportażem. Reporter wykonując zdjęcia robi to za zgodą osoby fotografowanej, nie robiąc nic wbrew niej, wbrew sobie. Jest obopólna zgoda, na wykonanie zdjęcia. Tomaszewski mówił, że nie zrobił nigdy zdjęcia, gdy ktoś sobie tego nie życzył. Te zrobione nie są powodem do dzielenia się swoimi zarobkami, swoją pracą. Ale co jak nie pomagamy bliźniemu, dlaczego? Czy jesteśmy w stanie wszystkim pomóc i rozwiązać każdy problem na świecie? To nie takie proste, a pytań jest więcej im dalej idziemy – dojdziemy w końcu do Kevina Cartera i jego życiorysu. Każdy musi ocenić sam, która droga jest mu bliższa. Czy pomoc finansowa osobom, które fotografowaliśmy, jest formą wkupienia się, czy może odkupienia win, za ingerencje w ich życie, czyli kolokwialnie mówiąc, wejście z butami do ich domów? A może jest to zwykły ludzki odruch, człowieka nie skażonego wielkimi agencjami, finansami, komercyjnymi działaniami. Człowieka, który jest bliżej fotografowanych osób niż mainstreamu. Nie chcę stawać po żadnej ze stron, bo sprawa nie jest łatwa, a temat szeroki. Zachęcam jedynie do zajrzenia na strony autorów i refleksji 🙂

Tomasz Tomaszewski – http://www.tomasztomaszewski.com/gallery.html

oraz projekt Brzeska Macieja Pisuka –  http://csw.art.pl/index.php?action=aktualnosci&s2=1&id=438&lang=

Be Sociable, Share!
Posted in Bez kategorii Tagged , , |

Witaj, świecie!

Postanowiłem Zostawić ten uroczy tytuł domyślny WordPress- a 🙂

 

Wypadałoby się w tym miejscu przywitać i przedstawić. Jak już zapewne wiesz, nazywam się Maciej Toboła. Fotografią interesuję się od wielu lat, ale zawsze było to hobby i pasja. Wynikły z tej pasji zbiorowe wystawy prac o charakterze artystycznym : koło fotograficzne „Fotomorgana” październik 2005 i luty 2007, projekt Ja w Twoim obiektywie -wyróżnienie moich prac- listopad 2010 oraz prezentacja tych prac na Slot ART Festiwal oraz do wglądu w zakładce Personal – DPS .

 

Zacząłem przygodę bardziej świadomie od zdjęć canonem T-90. Zarówno, jak do zdjęć, nadawał się do wbijania gwoździ, bo jego metalowa obudowa budziła respekt i zaufanie w każdych warunkach, nawet na starej warszawskiej Pradze 😉 Dobra baza do testów i nauki. Pierwsze własnoręczne wywoływanie klisz, pierwsze odbitki pod opieka pani fotograf – Marioli. Po drodze była średnioformatowa Yashica, którą bardzo lubiłem i posiadam do dziś, ale nakłada klatki – jak ktoś zna zakład, który sobie z tym poradzi będę wdzięczny za informacje. Później zakupiłem pierwszy cyfrowy aparat, kompakt coolpixa, ale po lustrzance nawet z lat 80 był to raczej krok w tył niż do przodu, ale dawał wprowadzenie w świat pikseli na ekranie monitora, które pojawiały się zaraz po naciśnięciu spustu migawki. Szybko jednak nastąpiła przesiadka na pierwsze cyfrowe DSLR. Wybór padł na system canona, nie ze względu na ubóstwianie białych obiektywów z czerwonym paskiem, ale dlatego, że mogłem pożyczać, korzystać ze sprzętu studyjnego w tym systemie. Na początku skromnie body + kit i pożyczanie, wspieranie siebie nawzajem w rozwijaniu umiejętności oraz kompletowaniu sprzętu. Pozostałem wierny marce, gdyż przez lata dorobiłem się już sporo gadżetów do tego systemu i nie wyobrażam sobie przesiadki, bo kosztowałoby to fortunę, jakbym musiał z dnia na dzień zakupić nowe puszki, szkła itd. Latami świadomie dobierałem, zakup szkła, zakup lampy. Teraz jestem niezależny jeżeli chodzi o sprzęt i światło na sesjach. Jednak świat cyfrowy prowadzi do pułapki, szybko i dużo. Dlatego lubię od czasu do czasu zrealizować jakiś pomysł, projekt na kliszy, teraz najlepiej 6×6, gdyż od niedawna mam Pentacon-a six-a. Zmusza mnie to do refleksji przed zdjęciami, w trakcie i po. W 12 klatkach uczy dyscypliny, staranności realizowania wizji i pomysłu. Nie mam klapek na oczach i nie mówię, że tylko klisza, tylko czarno białe, a najlepiej z ziarnem i nieostre… Uznaje to za środki pokazania czegoś i to obraz końcowy może nam powiedzieć czy dobrze dobraliśmy środki do tematu zdjęć. Są tematy, do których ziarno kliszy bardziej pasuje. Widziałem jednak osoby robiące zdjęcie w ten oto sposób: podgląd na wyświetlaczu- słabe, to zrobimy kolejne , choć pewnie będzie równie słabe jak poprzednie, skoro zmienił się tylko czas naciśnięcia migawki. Jak to mówią postęp 🙂 Nie ma co zawracać kijem Wisły, tylko dostosować żagle do zmiennych wiatrów. Dlatego robię zdjęcia i cyfrowo, i analogowo, by pogodzić dwie natury człowieka. Przynajmniej tego, co napisał powyższy wpis …

Be Sociable, Share!
Posted in Bez kategorii Tagged , , |